tag:blogger.com,1999:blog-58238763340538061102024-02-19T09:09:02.320+01:00Wojna polsko - bawarskaK.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.comBlogger153125tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-55244333759816373042015-01-12T18:16:00.001+01:002015-01-12T18:16:22.508+01:00Taki dramat... Dziś spałam w innym pokoju niż U. Żaden tam kryzys, po prostu U. miał w planach jakieś schadzki z pracownikami na mieście w środku nocy a ja jako człek ostatnio kiepsko śpiący przeniosłam sie do innego pomieszczenia żeby mnie nie budził.<br />
<br />
- A gdzie dziś mam spać? - pytam prowokująco U.<br />
- No lepiej w sypialni... - odpowiada U.<br />
- Tak? Stęskniłeś się? - podpytuję<br />
- No rób jak chcesz, ale mnie zaraz przez tydzień nie ma...<br />
- Przez tydzień?<br />
- No ok, 3 dni ale tydzień brzmi więcej dramatycznie!<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-62682335166369823592014-12-22T22:21:00.000+01:002014-12-22T22:21:54.088+01:00Schwiegermutter i przeprowadzka - Finał.Pamiętacie <a href="http://wojnapolskobawarska.blogspot.com/2014/09/przeprowadzke-czas-zaczac.html" target="_blank">ten</a> wpis? O tym jak Schwiegermutter pakowała kartony? No więc właśnie... kartonów ostatecznie wyszło dużo, bardzo dużo. Z książkami i kasetami zwłaszcza. O wadze ich nie wspominając. O naszym klnięciu, przy przestawianiu ich ZWŁASZCZA nie wspominając. Tak, wszystkie książki i wszystkie kasety MUSIAŁY jechać. Tak, wszystkie miała pomieścić bo miała jeszcze miejsce w mieszkaniu. Fakt, że z dwupiętrowego domu przeprowadziła się do 50-metrowego mieszkania nie miał żadnego znaczenia. Do dziś. Dziś był ten dzień, gdy wszystkie kartony znalazły się ostatecznie pod tym adresem co trzeba...<br />
<br />
- Wiesz co U. ja chyba jednak dużej części tych rzeczy muszę się pozbyć bo się nie zmieszczą jednak - stwierdziła DZIŚ Schwiegermutter...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Morderca jest w każdym z nas...K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-29589703497983175102014-11-22T14:43:00.001+01:002014-11-22T14:43:08.693+01:00Koty i ogonyO tym, że U. potrafi świetnie odwracać kota ogonem to już wiecie. Co jednak się dzieje, gdy to ja strzelę gafą i próbuję z niej wybrnąć?<br />
<br />
- Oj wiem, że tak powiedziałam ale chodziło mi o (...)<br />
- Nie wracaj kota okoniem!<br />
<br />
No i nie wybrnęłam, bo się popłakałam ze śmiechu.<br />
<br />
Te Bawarczyki...K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-10890949457002478872014-11-15T21:38:00.002+01:002014-11-15T21:38:39.415+01:00Mięsny sokU. wraca z zakupów i od progu mówi:<br />
<br />
- kupiłem dla Ciebie sok pomarańczowy z mięso w środku!<br />
<br />
<br />
No o miąższ pomarańczy mu chodziło ale weź, bądź Bawarczykiem i wymów słowo "miąższ"... <br />
<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-47905481950810262662014-11-05T19:31:00.000+01:002014-11-05T19:36:36.372+01:00Tylko mnie nie zgub!Posiadanie komunikatywnego samochodu zwykle pomaga. Np nie czuje się człowiek taki samotny, jest ostrzegany o każdym niebezpieczeństwie... Normalnie jakby obok siedział U.<br />
Tym razem jednak U. jechał przodem, do Pana Oponki a ja miałam jechac za nim, żeby w razie dużej kolejki zostawić jego auto i wrócić moim.<br />
- U. tylko mnie nie zgub, bo ja nie wiem gdzie to jest!!!<br />
- Oki, oki... - zapewnił U.<br />
<br />
No i zgubił...<br />
<br />
Gonię więc, wyprzedzam, by U. nie zdążył zjechać z głównej drogi bo za cholerę się nie znajdziemy<br />
Nagle, dotąd milczący Up! musiał, no musiał się wtrącić...<br />
<br />
- Achtung!!! - zagrzmiał złowrogo<br />
- Oj daj spokój upierdliwcu, nie widzisz sytuacji?? - odpowiadam mimochodem.<br />
- Wie bitte !? - odburknął urażony<br />
<br />
<br />
Nie no... nie... tego już za wiele było, żeby mi własny samochód pyskował... I to jeszcze po niemiecku!<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-21828008217772895622014-11-02T18:44:00.000+01:002014-11-02T18:44:04.390+01:00GłowaPrzeprowadzki część kolejna.<br />
Pakuję kartony i opisuję zawatrość. Nad jednym się zatrzymałam bo w środku dość wrażliwa rzecz a na napis "Uwaga szkło!" już chyba nikt nie reaguje. Uznałam, że najlepiej jak opiszę rzeczywisty przedmiot. Na pudle znalazł się więc napis "UWAGA GŁOWA!!!"<br />
<br />
Dzień później wpadają Panowie od przeprowadzek. Ci sami co jeździli za nami 3 dni po Niemczech.<br />
<br />
- Czyja głowa jest w kartonie? - zapytał zaintrygowany Szef ekipy<br />
- Nie wiem, turlała się bezpańsko po piwnicy, nikt sie nie przyznawał to przygarnęłam - wyjaśniłam zgodnie z prawdą.<br />
<br />
Panowie spojrzeli po sobie dziwnie i z lekką niepewnością zapakowali karton do ciężarówki.<br />
<br />
A do mnie dopiero po fakcie dotarło co powiedziałam!!!<br />
Znaczy prawda to była ale ta głowa to... szklana forma na słuchawki. Tyle, że między sobą z U. mówimy "głowa" więc się utarło. <br />
Szkoda, że jeszcze nie dołożyłam do pudła przeciekającej puszki z czerwoną farbą... ostatecznie to przeprowadzaliśmy się w Halloween...K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-24796711466182382052014-10-12T01:25:00.002+02:002014-10-12T01:25:33.177+02:00MeczU. porażkę Niemców w dzisiejszym meczu zniósł dzielnie. Nawet powieka mu nie drgnęła. <br />
Bo jak ten Loewe taki głupi i tak dobrał skład, to dobrze mu tak. K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-26200112129992450582014-10-07T19:48:00.000+02:002014-10-07T19:48:12.540+02:00Bitwy wojenneBywa i tak, że w polsko-bawarskim domu rozpęta się wojna. Nie żadne tam Foch! --> Domyśl się, bo to zbyt mainstreamowe, tylko wygarnięcie własnemu Mężowi w krótkich słowach haniebnego czynu, którego się właśnie dopuścił, po czym odwrócenie się na pięcie i zajęcie się szalenie wciągającym czytaniem czegokolwiek, na czymkolwiek. Wtedy Mąż zwykle westchnie głeboko i sobie pójdzie w drugą stronę. Żona nie wie, co w czasie jej zawziętego czytania czegokolwiek robi jej Małżonek, jednak ten, po jakimś czasie przychodzi do Żony i w równie krótkich słowach wyjaśnia:<br />
- No ok, masz racje tu nie byłem dobrze ALE Ty (...)<br />
<br />
Potem najczęściej dogryzają sobie złośliwie, acz już mniej poważnie co zwykle kończy się kwestią w stylu:<br />
- Ja Ci udusze!<br />
- Ok, ale najpierw ja Ciebie!<br />
<br />
Po jakiejś godzinie lub dwóch, gdy Żona na śmierć już zapomniała o kłótni, Mąż nagle wypali z tekstem:<br />
<br />
- To co? jest już między nami zgoda?<br />
<br />
Na co otrzymuje niezmienną odpowiedź:<br />
<br />
- Nie ma zgody! Jest wojna! <br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-50766681532524798682014-10-02T00:55:00.000+02:002014-10-02T23:02:25.629+02:00Ja, ja, Umzug! Na początku września wyjechaliśmy z U. i Schwiegermutter do bawarskiej wioski by opróżnić cały dom. A było co z niego wywozić jak już pisałam. Dwa tygodnie po nas, w Bawarskiej Wiosce zjawili się Trzej Muszkieterowie od przeprowadzek i choć wszystko było ustalone i obgadane, to chyba nie dokońca zdawali sobie sprawę z tego, co ich czeka... Umówili się tylko, że jak nie będą wiedzieli co ktoś od nich chce, to będą powtarzać "Ja, ja Umzug!" (Umzug = przeprowadzka). Przeszli się po domu, pooglądali i wzieli się do roboty. Lekko stwierdziliśmy, że zanim o 12:00 dojedzie TIR to już wszystko będzie zafoliowane i przygotowane do wyniesienia. Koniec końców, foliowanie, wynoszenie i układanie tego w przyczepie TIR-a zeszło do jakiejś 18.00, U. kilkakrotnie doświadczył stanu przedzawałowego, bo będąc np. na parterze usłyszał potworny huk, a wiedział że panowie na górze akurat pakują jego ulubiony designerski stolik ze szklanym, piekielnie ciężkim blatem. Panowie, znając już wrażliwość swojego klienta za każdym razem krzyczeli "Streeetch!!!" bo to tylko rulon folii z hukiem padł...<br />
TIR, który miał pomieścić absolutnie wszystko i jeszcze mieć trochę wolnego miejsca, odjechał po 18.00 do Wrocławia, załadowany po sufit. Uff! no to jeszcze kilka mebelków zapakować do mniejszej ciężarówki ekipy przeprowadzkowej i można ruszać do Lipska, zahaczając po drodze o Norynbergę, bo U. wyszedł z założenia że skoro i tak jest po drodze, to zrobi jeszcze małe zakupy mebelkowe i tak się złożyło że ktoś wystawił takie ładne na eBay. Tym sposobem staliśmy się włascicielami 40-letniego, pięknego stołu, 5-ciu ludwikowskich krzeseł i równie starego regału na książki. A w samym Lipsku, ktoś wystawił na eBay piękną starą witrynę... Wszyscy padli spać o 3 nad ranem by kolejnego dnia znów nosić mebelki... tym razem z ciężarówki do mieszkania. Tak więc dzielna ekipa przeprowadzkowa, jeździła za nami 3 dni po Niemczech (bo zanim dojechali do Bawarskiej Wioski, to też zgarniali dla nas mebelek z innej części Niemiec) i słowo: zastanawiam się, czy kiedykolwiek jeszcze odbiorą telefon od U. ;) Bo nawet jak piszę "załadowaliśmy" to wiadomo, że nie ja osobiscie, nie U. tylko tych trzech nieustraszonych... Noszenia i dźwigania było co niemiara. <br />
<br />
Tak więc etap Bawarskiej Wioski prawie skończył się bezpowrotnie. Prawie, bo wczoraj w nocy przyjechały kartony, których Schwiegermutter nie zdążyła spakować wcześniej. U. lekko oszacował, że będzie ich ze 4-5 bo przecież TIR i ciężarówka już wyjechały zapakowane po brzegi. Znając minimalistyczne upodobania teściowej uznałam, że będzie ich raczej 45 i niewiele się pomyliłam...<br />
Babulinka niestety nie pomyślała, żeby sprawdzić czy nie są za ciężkie bo wyszło, że większość jest cięższa niż ja (wierzę U. na słowo bo jak podnosi mnie, to jednak w połowie drogi nie kładzie na ziemię i nie przesuwa na miejsce a kartony musiał). W przypadku U. który jest po 8 operacjach kręgosłupa całkiem nieśmiesznie to wyszło a na dodatek Schwiegermutter, zapytana dziś przez nas, czy to już wszystkie kartony odpowiedziała:<br />
- Nein...<br />
<br />
Tak więc dziś z U. jesteśmy w klimacie filmu "Starsza pani musi zniknąć"K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-41804700754483821732014-09-29T17:27:00.001+02:002014-09-29T17:27:36.014+02:00U. i umiejętność wychodzenia z opresji...- Kochanie, a czemu tu leżają te książki? - pyta zirytowany U.<br />
- Ehh, bo... w sumie nie wiem czemu, ale jeśli Ci przeszkadzają to możesz je po prostu przełożyć, jako i ja przekładam, jeśli położysz coś nie tam gdzie trzeba i Ci nawet o tym nie mówie bo ani ja ani Ty nie jestesmy idealni i nie widze powodu by Ci zawracać głowe takimi pierdołami - wyjaśniam<br />
- Ja??? - pyta zdziwiony U.<br />
- Tak, sobie wyobraź, że codziennie robisz coś nie tak, ale że są to głupoty, to nie widze powodu by Cię o nie ścigać.<br />
- Ja... - odpowiada z żartobliwym powątpiewaniem U.<br />
- No sobie wyobraź, że nawet Bawarczycy nie są idealni! - dodaję sakrastycznie<br />
- No Ja! yyyy znaczy Tak, ja to po niemiecku powiedziałem bo znów myliłem języki! - odwraca kota ogonem U. <br />
<br />
Niby to językowo kuleje, ale kota ogonem odwraca po mistrzowsku... Udusić? Ja! Tylko nudno się zrobi... <br />
<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-87592908746698926442014-09-25T15:35:00.000+02:002014-09-25T15:35:05.582+02:00MatkaWracam dziś z biura. Wooow nawet mam miejsce do parkowania pod domem! Ale plącze się tam jakiś na oko 2-latek zbierający kasztany. Mamusia czeka na chodniku i się głupiutko uśmiecha. Czekam więc chwilę, by sobie wjechać w miejsce, bo myslałam, że mamusia ściągnie dziecko na chodnik widząc nadjeżdzające auto z kierunkowskazem w prawo. Ale nie... Tak więc zaciągam ręczny i wyłaniam się z auta...<br />
- Przepraszam, czy mogłaby pani zabrać dziecko? chciałabym zaparkować... - zagajam z uśmiechem<br />
- Ale on nic nie zrobi, on sie tylko bawi - odpowiada mamusia<br />
- Proszę zabrać dziecko z ulicy, to nie jest plac zabaw ani nawet chodnik - tłumaczę już nieco dosadniej...<br />
<br />
Mamusia z fochem ściągnęła dziecko na chodnik. Ja sobie zaparkowałam. W czasie tych wszystkich operacji zauważyłam, że mam szybę w jakieś drobne kropki. Niewiele myśląc, spryskałam ją i przetarłam wycieraczkami.<br />
Rozległ się wrzask Matki... O Rany! Potrąciłam dzieciaka! Ale nie... przecież stoję w miejscu a Mały kręci się po chodniku obok i zbiera kasztany. Wychodzę więc z auta, patrzę na dziecko, nadal ogarniające temat kasztanów a potem przenoszę pytający wzrok na Matkę...<br />
<br />
- Jak pani tak może! Pani się mści! Jak tak można!<br />
- Ale co ja własciwie zrobiłam?? - przerwałam Matce pytaniem<br />
- No dziecko mi pani opryskała!! Pani to specjalnie zrobiła!<br />
<br />
Spoglądam jeszcze raz uważnie na Małego. Bo może rzeczywiście wiatr zawiał i Mały dostał po twarzy, czy po oczach a miłe to napewno nie jest. Ale Mały suchy i czysty, nadal jest bardziej pochłonięty zbieraniem kasztanów niż akrobacjami Matki. Absolutnie nic nie wskazywało na to, że stała mu się jakaś przykrość tudzież krzywda. Albo, że wogóle znalazł się w polu rażenia spryskiwacza. <br />
<br />
- Pani się nie obawia, ja nie pobieram opłat za mycie dzieci - odpowiedziałam zbulwersowanej Matce i poszłam do domu<br />
<br />
Matka nie odpowiedziała, bo sie zapowietrzyła.<br />
<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-7596899366947825812014-09-20T22:45:00.000+02:002014-09-20T22:45:08.664+02:00Zachcianki U.- U. wychodzę do sklepu, chcesz coś?<br />
- Tak, coś dobrego ale jednocześnie dość zdrowego...<br />
- Czyli co?<br />
- Mogą być lody albo chipsy!<br />
<br />
<br />
Nie chce zatem wiedzieć, co wg tego faceta jest niezdrowe... :)K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-74605838152257528922014-09-19T12:55:00.000+02:002014-09-19T12:55:57.030+02:00Swój na swego zawsze trafiWsiadam do auta na parkingu we Wrocławiu. Słyszę nagle gdzieś za plecami wściekłe:<br />
<br />
Kruzefix hura sakrament normal!!!<br />
<i><span style="font-size: x-small;">(Było to trochę dłuższe, bardziej skomplikowane i doprawdy nie wiem jak to zapisać ;)</span></i><br />
<br />
Czyżby U. myślę sobie? Nie, nie jego głos ale bluzgi się zgadzają... Odwracam się do delikwenta i zagaduję po niemiecku:<br />
<br />
- Jest pan z Bawarii?<br />
- Tak, a skąd Pani wie?<i><span style="font-size: x-small;"> (tu wykonuje rzut oka na swoje tablice rejestracyjne, myśląc, że właśnie przez nie)</span></i><br />
- Klnie Pan dokładnie tak samo jak mój Mąż... <br />
<br />
Pan spojrzał na mnie bykiem, nieco zawstydzony, wsiadł do auta i odjechał. Ja jeszcze chwile stałam na parkingu śmiejąc się z całej tej sytuacji. <br />
<br />
<br />
<br />
K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-17883114147906975062014-09-18T20:36:00.000+02:002014-09-18T20:36:37.009+02:00Przeprowadzki c.d.<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Do Schwiegermutter dotarło, że mamy za mało kartonów. Przypomniało jej się, że mamy trochę na strychu. Poszłyśmy więc. Aby wejść na ten strych, trzeba otworzyć klapę, z której wysuwa się drabina. Trudno latać po drabinie z kartonami, więc </span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Schwiegermutter wlazła na górę a ja stanęłam na drabinie, odbierałam od niej kartony i jedną ręką przerzucałam je na podłogę. Puste były to i lekkie. I tak karton za kartonem sobie przerzucamy aż tu nagle </span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Schwiegermutter, nie wiedzieć czemu, postanowiła wytargać karton ze starymi zabawkami U... Drewnianymi zabawkami. I mi go podać, bez uprzedzenia, że karton NIE JEST PUSTY! </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Prawda, że wygląda to na próbę pozbycia się Synowej? </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Wcześniej, </span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">jak właziłam za nią po drabinie, </span></span>spadł jej klapek. Myślałam, że to przypadek...</span></span><br />
<br />
K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-48597299846581880982014-09-10T19:14:00.000+02:002014-09-10T19:14:42.850+02:00Schwiegermutter i pocztaKolejny dzień w Bawarskiej Wiosce czas zacząć, stoję więc przed lustrem i rozmazuje podkład na twarzy. Słyszę dzwonek do drzwi. U. pod prysznicem, ale na dole kręci się <span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Schwiegermutter więc zapewne otworzy. Ale dzwonek, dzwoni i dzwoni... </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Pomyślałam, że nie słyszy, zbiegam na dol z połowicznie wykonanym makijażem i mowię:</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">- ktoś przyszedł</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">- tak, wiem</span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"> </span></span><br />
<br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Po czym dzwonek nadal dzwoni a </span></span><span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Schwiegermutter nadal stoi i patrzy na mnie...</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Pobiegłam więc do drzwi, otworzyłam, wzięłam paczkę od kuriera. </span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Dlaczego nie otworzyła? Bo miała nieładne fioletowe spodnie na sobie!</span></span><br />
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps"><br /></span></span>
<span class="short_text" id="result_box" lang="de"><span class="hps">Sądzę, że polski system pocztowy szybko wyleczy ją z patrzenia w lustro przed otwarciem drzwi. Niech no tylko raz spędzi pół godziny w kolejce po odbior awizo...</span></span>K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-46375199905597701222014-09-06T21:43:00.000+02:002014-09-06T21:43:01.038+02:00Przeprowadzkę czas zacząć...Od dawna było wiadomo, że dom w Bawarskiej Wiosce będzie trzeba opuścić na zawsze i definitywnie, bo właściwie zabrakło amatorów do mieszkania w nim. A że rodzina U. mieszkała w nim dłuuugie dzieści lat to i jest co z niego wynosić. I Teściowa która minimalistką zdecydowanie nie jest... Jako że babulinka z sił ostatnimi czasy opadła to chodzę za nią z kartonami i pytam, co chce brać do Polski.<br />
<br />
- o te kasety trzeba pakować - wyjaśnia Teściowa i pokazuje starą, wielką komodę z szufladami wypełnionymi po brzegi starymi kasetami magnetofonowymi<br />
- ale wszystkie????? - pytam z niedowierzaniem<br />
- wszystkie, będę słuchać w Polsce - wyjaśnia Teściowa<br />
<br />
Wdech... wydech.... no dobrze, wywieźliśmy starowinkę do innego kraju, w inne warunki, do mniejszego mieszania, gdzie wszystko dzieje sie inaczej. Niech ma te swoje kilometry taśm ze sobą bo może jej z tym będzie raźniej... Zapakowałam tymi kasetami 4 wielkie pudła. Nie wiem co na nich nagrywala ale wpadła mi w oko data jednego nagrania 1987...<br />
<br />
- no dobra, kasety spakowane, co dalej?<br />
- książki<br />
<br />
Odwracam się i widzę całą ścianę regałów od lewej do prawej i od podłogi do sufitu szczelnie zapakowaną książkami. <br />
<br />
- wszystkie? - pytam i mam szczerą nadzieję usłyszeć, że nie<br />
- tak, wszystkie, długo je zbierałam.<br />
- a gdzie Ty to chcesz trzymać?<br />
- jakoś się zmieszczą, muszą.<br />
<br />
Uff... no ok, sama lubię ksiażki więc choć bardzo nie chcę, to jednak rozumiem, bo gdyby U. mi kazał sie pozbyć choć jednej książki... najwyżej część pójdzie do nas.<br />
<br />
Kartonów z książkami nie liczyłam, jedynie zaśmialam się, jak mi sie przypomniało, że na początku planowaliśmy dać Teściowej 3 kartony, żeby zabrała tylko to, co naprawdę potrzebuje ;)<br />
<br />
- ok, co teraz? - pytam po spakowaniu wszystkich książek i solidnej przerwie<br />
- kasety video<br />
- Ty chyba żartujesz!<br />
- dlaczego?<br />
- na cholerę Ci parę pudeł kaset VHS???<br />
<br />
Tu z pomocą przyszedł U. który w krótkich, prostych słowach wytłumaczył Teściowej, że kasety VHS NIE JADĄ.<br />
<br />
- ok, VHS zwalczone, co dalej?<br />
<br />
I tu Teściowa otwiera wielką, szeroką szufladę wypełnioną po brzegi KASETAMI MAGNETOFONOWYMI....<br />
<br />
...<br />
...<br />
...<br />
...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-90903860665019957362014-08-31T16:08:00.000+02:002014-08-31T16:08:01.893+02:00Mroczna tajemnica U.Zbieramy się do Lipska. Tam U. ma służbowe mieszkanie w którym jeszcze nie byłam.<br />
<br />
- Ale muszę Ci coś powiedzieć... - mówi z powagą U.<br />
- Co się stało? - pytam i wyobrażam sobie no nie wiem... kochanki jakieś? info, że w tym Lipsku to zostaniemy już na zawsze? że się okaże, ze to mieszkanie to pralnia brudnych pieniędzy albo plantacja marihuany? że kogoś zamordował i trzyma trupa w szafie?<br />
- W mieszkanie w Lipsku znajdziesz Flipsy... - wyjaśnia z przepraszającą miną U.<br />
<br />
No dopsz, dbam o to, byśmy nie pożerali chemii w żywności, żeby było zdrowo i żebyśmy gotowali z nieprzetowrzonych produktów, najlepiej sezonowych. Ale żebym aż taką zołzą była, że się dwa razy większy ode mnie, facet z jajami boi odkrycia jego małej, grzesznej tajemnicy????? <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
P.S. Od samego początku mnie jakoś wzieło na pisanie w 3 osobie i się porażająco konsekwentnie tego trzymałam. Pytanie do czytelników: co się lepiej czyta? tak jak dziś czy tak jak wcześniej? Zostać przy starym stylu czy dać sobie z nim siana? K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-15734501134146801592014-08-26T21:15:00.000+02:002014-08-26T21:15:28.269+02:00Babskie podejście do samochoduJeszcze jakiś czas temu K. miała do aut stosunek dość obojętny. Miało jeździć, być w innym kolorze niż srebrny i nie rozpaść się w czasie jazdy. Jak to wyglada teraz?<br />
<br />
- Kochanie, biore Twoj samochód! <br />
- Spadówa! Nie dam Ci kluczyków!<br />
- Ha ha, nie musisz, sam brałem bo zostawiłaś na szafce!<br />
- To nie dam Ci dokumentów!<br />
- Znajdę zaraz gdzieś!<br />
- Nie znajdziesz, bo są w torebce! <br />
- Kur*a macie... A nikt nie sprawdzi czy mam!<br />
- Zadzwonię na komisariat i powiem, że jeździsz bez papierów! <br />
<br />
U. pojechał swoim. Damska torebka po raz kolejny okazała się skuteczniejsza niż sejf :)K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-84451946517112436252014-08-12T19:25:00.000+02:002014-08-12T19:25:48.709+02:00Z pamiętnika młodego kierowcy...Jakiś czas temu K. zdała prawo jazdy. Potem juz tak różowo nie było z jeżdżeniem bo auto U. za duże, bo zima i slisko, bo furiaci na drogach, więc K. jeździła wtedy, gdy nie znalazła wystarczającej liczby wymówek. Potem K. dostała od U. małe śliczne autko, którym też nie bardzo chciała jeździć bo zbyt nowe a K. pewnie za pierwszym zakrętem spotka armagedon drogowy i Up! już taki piękny nie będzie... Tak więc do wczoraj konsekwentnie odmawiała jazdy bez towarzystwa U. (bo co by zrobiła gdyby ją jakis TIR chciał pożreć?) Nagle okazało się, że U. więcej czasu będzie spędzał w Niemczech i K. albo się przeprosi z Up! albo bedzie pomykać MPK (a przecież MPK to ZŁOOOO)<br />
Przewrociła więc oczami, powiedziała "no dopsz" odgarneła z Up! pajeczyny i ruszyła do biura. Dojechała! Up też! Ten sukces sprawił, że dnia nastepnego też wsiadła w auto ale tu już tak pieknie nie było.<br />
W drodze do biura jakaś rozpadająca sie staruszka w autku za nią, obtrąbiła soczyście K. bo ta miała czelność zastosować się do zasady "nie wjeżdżaj na skrzyżowanie, jeśli nie możesz go opuścić" a babulinka chciała pruć przed siebie.<br />
W drodze powrotnej natomiast K. zasuwając sobie radośnie, widzi po swojej lewej auto właczające się do ruchu w kierunku przeciwnym. Kiedy K. była już na wysokości tegoż auta, widzi, że ów auto ewidentnie będzie przekraczać podwójną ciągłą i wjeżdzać na pas którym jedzie K. z zamiarem jazdy pod prąd. Juz chciała delikwenta zbesztać, gdy zobaczyła, że nie ma kogo, bo autko jedzie sobie beztrosko bez kierowcy... Przyspieszyła mocno i chyba tylko cudem nie oberwała samochodem widmo w tył auta. Staneła na światłach jako pierwsza w kolejce, mając cholerne szczęście, że nikt przed nią nie jechał i już chciała powiedzieć "ufff!!!". Nie zdążyła, bo z lewej skrecił wielki przegubowy autobus, a jego kierowca widząc stojace w poprzek pasa auto, stanął przodem do K. na jej pasie. Mina kierowcy autobusu sugerowała iż K. powinna wysiąść, wziąść Up! na plecy i się ewakuować biegusiem. K. sprawdziła w schowku, czy ma kartkę i długopis bo skoro już tak sobie stoją twarzą w twarz, to może by pograli w jakieś kalambury czy cuś... Ostatecznie kierowca autobusu wykręcił na swój pas, dla K. zapaliło się zielone i mogłaby opuścić to zgromadzenie, ale nie... bo reszta kierowców próbująca skręcić w ulicę z której wyjeżdżała K. ustawili się pięknie jeden za drugim przez całe wielkie skrzyżowanie, blokując K. na amen możliwość skrętu w lewo. (jak i przejazdu w dwóch kierunkach wszystkim innym) I tak stali sobie, z zapałem na siebie trąbiąc, dopóki nie znalazł się kierowca auta widmo...<br />
<br />
K. się zastanawia jakie przygody spotkają ją jutro na tych 4 kilometrach ;)<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-88354826903121037712014-07-22T10:48:00.000+02:002014-07-22T10:48:36.160+02:00Zabójcza K. K. i U. zabalowali z papierami do 3 w nocy w biurze. Wracają do domu. Pod domem miejsca parkingowego jak zwykle brak, więc U. wyrzucił K. z auta przed domem i odjechał kawałek dalej by zaparkować. Nie ma go minutę, trzy, pięć... na ulicy cisza jak makiem zasiał, żadnych odgłosów silników ani kroków. O tyle podejrzane, że wolne miejsce parkingowe było jakieś 5 samochodów dalej...<br />
K. w końcu dzwoni.<br />
<br />
- Chcesz mnie zabić??? - mówi od razu głos w słuchawce<br />
-??? ale jak to? - dopytuje się skonsternowana K.<br />
- no na stacja benzynowa jestem! tu chyba niezbyt bezpiecznie przez telefon rozmawiać! - wyjaśnia U.<br />
<br />
<br />
No tak spontanicznego wypadu po paliwko to K. przewidzieć nie mogła.<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-62826929486989188952014-07-18T15:27:00.000+02:002014-07-18T15:27:07.211+02:00K. vs telemarketerzyDzwoni telefon. K. odbiera...<br />
- Dzień dobry czy rozmawiam z włascicielem telefonu?? - dopytuje się głos<br />
- Tak - potwierdziła K. jednocześnie przewracając oczami, bo znowu oferta...<br />
- Przeanalizowaliśmy Pani historię i w ramach dobrej współpracy, przygotowaliśmy dla pani świetną ofertę blablabla bla bla...<br />
K. już miała pani przerwać, ale pomyślała, że tym razem sprawdzi jak długo pani bedzie tak do niej nawijać. Włączyła więc głośnomówiący, odłożyła telefon, poszła umyć naczynia po śniadaniu, wstawiła pranie, wybrała ubrania na dziś, podlała roślinki na tarasie, i poszła zrobić makijaż do łazienki, całkiem zapomnając o blablającej do niej pani. Po jakichś paru minutach wychodzi z łazienki i słyszy:<br />
- Haaaaaaloooooo!, Haaaaaalooooo!! Słyszy mnie pani??????? Halooooooo!!!! Ma pani jakieś pytania??? Halooo!! No ku.wa znowu... PIP PIP PIP<br />
<br />
Hmm no nie miła ta pani była na końcu! Dobrze, że K. nic od niej nie kupiła! ;)K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-70098274736413397792014-07-02T12:13:00.000+02:002014-07-02T12:13:31.930+02:00Machloje notarialne O tym, że K. i U. znaleźli dla siebie piękny kawałek na tej planecie, już było. Teraz przypomnijmy, że ów piękny kawałek Świata znajduje się w Polsce...<br />
Dobre 2 dni przed spotkaniem u notariusza, wyszło, że U. nie może kupić tej działki... No nie i koniec. Bo w papierach stoi, że to działka rolna jest i jeszcze 12 lat temu się krowy na niej pasły. A obcokrajowiec, bez zgody Mądrych Panów z MSW takiej działki kupić nie może, bo pewnie farmę założy i całe mleko z Polski wyprowadzi... Fakt, iż gmina twierdzi, że jest to teren przeznaczony pod zabudowę i nawet ma na to papiery, nie robi na Panach z MSW żadnego wrażenia. Był rodzaj pewnej paniki...<br />
Notariusz dumał intensywnie i wydumał. Poinstruował U. o dalszych krokach a ten zadzwonił z wieściami do właściciela działki:<br />
<br />
- Dzień dobry! wie pan co, my musimy u notariusz taka umowa przestępcza najpierw podpisać bo prawo nie pozwala mi normalnie tej działki kupić!<br />
<br />
K. strzeliła facepalma, nakryła się nogami, a następnie szybko zareagowała: <br />
<br />
- Umowa PRZEDWSTĘPNA, Kochanie, nie przestępcza!!!<br />
<br />
Bo K. nie wie, czy właściciel działki taki skory do łamania prawa by był... I jeszcze notariusza w to wciągać...K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-74111621562959067672014-06-30T19:53:00.000+02:002014-06-30T20:04:11.418+02:00Wsi spokojna...<div style="text-align: justify;">
- Kochanie, ja już widzę, że to za daleko - kręci nosem U.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj... bo oddałeś kierownicę żonie i się nudzisz na siedzeniu pasażera. My ledwie wyjechaliśmy z Wrocławia przecież - tłumaczy K. i twardo jedzie dalej</div>
<div style="text-align: justify;">
- No właśnie! nie ma jeszcze połowy drogi a już tu bym nie chciał mieszkać, bo za daleko od Wrocław... - obstaje U. przy swoim, K. twardo trzyma nogę na gazie i ani myśli się rozglądać za miejscem do zawracania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy przynajmniej zobaczyć tą działkę - upiera się K.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze ale mówie Ci, że nic z tego nie będzie - zgadza się z rezygnacją U.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakiś czas później K. i U. dojechali na miejsce. K. zatrzymała auto na środku leśnej drogi (bo i nie wyglądało na to, by tą drogą cokolwiek chciało jeździć) i wysiadła. Podreptała w głąb łąki. Od razu ją powalił śpiew ptaków, całe mnóstwo motyli i ten sielski spokój, którego próżno szukać w mieście. U. w tym czasie wykorzystał sytuacje, myknął na fotel kierowcy i zawrócił gdzieś w lesie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kochanie chodź, wracamy! - krzyknął do K.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
K. podeszła do samochodu, otworzyła drzwi kierowcy i zrobiła najbardziej stanowczą minę jaką umiała...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wysiadaj z auta! - zarządziła K. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No, kochanie, nie mamy czas! - broni się U. spoglądając na zegarek</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie potrwa długo! - obstaje przy swoim K. i każe za sobą iść.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No, naprawdę ładnie tu... - przyznał U. zasuwając za K. po trawie do kolan - daleko trochę ale w sumie ładnie...</div>
<div style="text-align: justify;">
- No! W końcu! - pomyślała K.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
2 dni później U. opowiadał wszystkim, że znalazł piękną, wielką działkę pod dom, w innym świecie, gdzie zamiast ruchu ulicznego, słychać ptaki, zamiast gołębi latają motyle, no i chodząc trzeba uważać na żaby... a sama działka jest tuż pod lasem. W miejscowości, której nie ma na niektórych mapach, gps dolatuje najwyżej do pobliskiego kościoła, dzieci na widok samochodu wybiegają z domów z krzykiem "coś jeedzieeee!!", psy są zdziwione, że muszą ruszyć tyłek ze środka drogi a przy trochę obskubanych, starych domach w ogródkach ogrodzonych zwykłymi acz zadbanymi sztachetami, rosną w równych, wypielonych rządkach rozmaite warzywa. Wioska ewidentnie stara ale każdy dba o swoje obejście jak tylko może.</div>
<div style="text-align: justify;">
K. i U. niejedną godzinę przegadali przy płocie z przyszłymi sąsiadami, stwierdzając, że są to ludzie bardzo przyjaźnie nastawieni i otwarci. Nie inaczej było w każdym urzędzie do jakiego trafili. Tam urzędnik ma czas, by pomóc, podpowiedzieć, udzielić informacji albo załatwić sprawę od ręki, mimo tego, że zwykły czas oczekiwania, to 2 dni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To jakiś inny świat i właśnie tam K. i U. znaleźli swój azyl, który od dziś należy do nich :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZYvBNh2mIISqCV91myzbENpyTEgQrqHai8jM6K_WP-nRFuUnSgooofBsbVA7To5pSAcgGXZnTP6CQriPWVzy0B2V30oDvblIMb_L9-MfILX1kmEolhljZVdKOpWDt_irusSc67Sc02yA/s1600/SDC12085.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZYvBNh2mIISqCV91myzbENpyTEgQrqHai8jM6K_WP-nRFuUnSgooofBsbVA7To5pSAcgGXZnTP6CQriPWVzy0B2V30oDvblIMb_L9-MfILX1kmEolhljZVdKOpWDt_irusSc67Sc02yA/s1600/SDC12085.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-59253392469773682752014-06-18T13:42:00.000+02:002014-06-18T13:42:48.732+02:00U. vs telemarketerzyLubicie upierdliwych telemarketerów, co to nie rozumieją słów "nie, dziękuję"? Pół biedy jeśli ten jest ogarnięty i potrafi prowadzić rozmowę na poziomie wyższym niż "tresowana małpa". K. nie znosi... jak ma humor, to robi sobie z nich jaja, jak nie ma humoru to się wścieka.<br />
<br />
A jak podchodzi do sprawy U. ?<br />
<br />
- Dzień dobry, tu firma XYZ, mam dla Pana wspaniałą ofertę bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla. Oferta jest ważna tylko do końca tego tygodnia, rozumiem, że ma Pan chwilę na sporządzenie zamówienia?<br />
- Nie, teraz nie mam czasu i zaraz wyjeżdżam na kilka dni za granicy więc w tym tygodniu w ogóle nie ma sens do mnie dzwonić. <br />
- A....y.... rozumiem i do widzenia PIP... PIP... PIP...<br />
<br />
Można? Można!<br />
<br />K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5823876334053806110.post-45131759747113827422014-05-08T16:21:00.000+02:002014-05-08T16:21:15.972+02:00Bo prasować, to trzeba umieć...K. wieczorem prasuje koszulę dla U. Szczerze nie znosi tego zajęcia ale cóż począć...<br />
- Ała, ^!@#*&^% - rzekła zirytowana K.<br />
- A co robisz?? - zapytał zdziwiony U.<br />
- Prasuję Twoją koszulę i właśnie się poparzyłam.... widzisz jak się dla Twojego wyglądu poświęcam? - wyjaśniła K. <br />
- Ale Kochanie, przecież nie musisz... - odpowiedział stroskany U.<br />
- Co? Sam sobie wyprasujesz? - zapytała z nadzieją K.<br />
- Nie, ale nie musisz się przy tym parzyć... <br />
<br />
<br />
No ludzki jest... K.http://www.blogger.com/profile/02629888760175225167noreply@blogger.com4