Wsiadam do auta na parkingu we Wrocławiu. Słyszę nagle gdzieś za plecami wściekłe:
Kruzefix hura sakrament normal!!!
(Było to trochę dłuższe, bardziej skomplikowane i doprawdy nie wiem jak to zapisać ;)
Czyżby U. myślę sobie? Nie, nie jego głos ale bluzgi się zgadzają... Odwracam się do delikwenta i zagaduję po niemiecku:
- Jest pan z Bawarii?
- Tak, a skąd Pani wie? (tu wykonuje rzut oka na swoje tablice rejestracyjne, myśląc, że właśnie przez nie)
- Klnie Pan dokładnie tak samo jak mój Mąż...
Pan spojrzał na mnie bykiem, nieco zawstydzony, wsiadł do auta i odjechał. Ja jeszcze chwile stałam na parkingu śmiejąc się z całej tej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz