- Ale dziś upał, no żyć się nie da, ledwo z tej Korony dotargałam zakupy... - monologowała babulinka w stronę K.
- no, tak upał... - skwitowała K. nie bardzo mając ochotę na konwersacje w saunie na kółkach
Zaraz, zaraz... skoro babcia wraca z Korony, a K. do Korony właśnie zmierza a obydwie jadą w jednym autobusie w konkretnym kierunku...
...to znaczy....
...że którejś coś się zdrowo popier... z tego upału... Pytanie tylko której...
Spojrzała na reklamówki raz jeszcze, jak nic z Korony... spojrzała za okno... zdecydowanie nie zna tych rejonów... Mhm... wygląda na to, że ten autobus w Koronie JUŻ BYŁ i to zanim znalazła się w nim K.
Ze stoickim spokojem wygramoliła się ze swojego miejsca, wysiadła na najbliższym przystanku. Jego nazwę widziała pierwszy raz w życiu na oczy. Znalazła przystanek w strone przeciwną, przeanalizowała tablicę, wynikało z niej, że jedyny przejeżdżający tędy autobus, w stronę tym razem właściwą będzie za 32 minuty...
W trakcie zwiedzana nowej okolicy w 30 stopniowym upale, uznała, że jednak z Korony nic nie potrzebuje...
Już nie będzie dziwnie spoglądać na ludzi mieszkających w tym mieście od lat, mylących kierunki autobusów...
Dobre! :) Mnie się kiedyś zdarzyło, kiedy pracowałam w sklepie. Pierwszy dzień pracy. Miałam 16 lat. Pojęcia nie miałam jak wygląda lejek do paliwa. Przychodzi klient i mówi:
OdpowiedzUsuń- Poproszę lejek do benzyny.
- Nie ma.
- ...???... ale... za panią leży na półce cały karton lejków...
- To trzeba mówić, że chce pan lejek do benzyny!
jakiś nieogarnięty klient...
UsuńJa ostatnio męczyłam U. po jaką cholere benzyna i olej są do kosiarki potrzebne jednocześnie bo na moje oko jedno z tych dwóch wystarczy ;)
Jesli chodzi o sklepy to kiedyś chcialam kupić ketchup...
- Dzień Dobry, proszę ketchup z Pudliszek (tylko taki uznawałam)
- nie ma z Pudliszek, mamy tylko z pomidorów.
Na to postanowiłam być złośliwa i powiedziałam, że całe życie myślałam, że te czerwone, okrągłe to są pudliszki...
I do tej pory nie wiem czy pani tylko sie wygłupiała czy mówiła serio. Ona zapewne tez nie wie czy ja sie wydurniałam czy też serio na pomidory mówiłam pudliszki :D
Hahahahahhaha :)
UsuńTeraz mi się przypomniało jeszcze jedno. Pracowałam w telemarketingu. Przyjmowałam zamówienie.
- bla, bla... poproszę dwa opakowania...
- proszę...
- bla, bla, bla... poproszę trzy paczki...
- nie mamy TRZYPACZEK...
no przecież nie mieliście :D
UsuńHistoryjkę sklepową mam jeszcze jedną:
Płace za coś tam kartą, za mną stoi niezbyt trzeźwy i pachnący amator kartonowych win i jak widzi że podaje sprzedawcy kartę, krzyczy:
- O! ja też proszę taką kartę na kreche!
---------
Z czasów telemarketingu mam swój ulubiony dialog z babcią której MUSIAŁAM zaproponować internet z netii:
- Dzień Dobry (...), czy ma pani internet?
- Nie, Interneta nie ma, z psem wyszedł, jak wróci to powiem żeby oddzwonił
lub też druga rozmowa:
powiedziałam babci w jakiej sprawie dzwonie, ona mnie przeprosiła na moment i mówi coś do swojego męża:
-Stasiu jakaś Netia do Interneta dzwoni, to chyba jakaś pomyłka, żaden taki tu nie mieszka przecież...
A zanim zaczełam prace w netii byłam przekonana, że te wszystkie dialogi z infolinii które można przeczytać w necie to ściema, teraz wiem że nie :D