sobota, 17 listopada 2012

Kulinarnie...

K. lubi gotowac. Nawet bardzo. Ma juz kilka konkretnych ksiazek kucharskich, ulubione czasopisma, liste blogow ktore czesto odwiedza. Jeszcze nie wie kiedy wroca z U. do Polski ale juz knuje i obmysla czego to ona nie ugotuje i nie upiecze po powrocie.
Na blogach kulinarnych czesto czyta komentarze bo mozna z nich wyciagnac sporo informacji. I nie tylko... Bo niektore oslabiaja...
Np. W przepisie jak byk podane ze trzeba z podanych skladnikow zagniesc ciasto i odstawic w chlodne miejsce na 5-6 tygodni. Proste? proste. Przechodzimy do komentarzy, a tam:
"czy to ciasto moze stac tak dlugo surowe? przeciez tam sa jajka, nic mu nie zaszkodzi? Prosze o odpowiedz"
I jak to skomentowac? Przeciez skoro tak jest w przepisie to chyba wlasnie tak trzeba zrobic???
albo inny kwiatek:
"50 gram to ile ml?" - Naprawde autorka komentarza uwaza ze czlowiek piszacy bloga kulinarnego ma wszczepiony pod skora przelicznik wag i miar? Przeciez takie informacje mozna zdobyc samemu, w necie sa miliony rozmaitych przelicznikow i wystarczy poszukac...
albo po raz 50-ty pytanie o to samo... bo rzeczywiscie szybciej i wygodniej jest napisac komentarz i czekac az zarobiona autorka bloga odpowie znow na to samo pytanie niz przegladnac komentarze...

Coz, K. do niedawna bawila sie swietnie czytajac w przepisie np ze:
- forme na tarte nalezy wysmarowac maslem OD WEWNETRZNEJ STRONY (serio ktos probowal od zewnatrz? :D)
czy tez trafiajac na przepis w baaardzo starej ksiazce kucharskiej zaczynajacy sie od slow "rano wstac, wszy posciel odrzucic" (ale gdzie odrzucic? a mozna poskladac? ;D)

Czytajac jednak coniektore cholernie inteligentne pytania przestaje sie dziwic autorom przepisow...

K. wie ze na blogi zagladaja czesto osoby ktore chca moze po raz pierwszy cos ugotowac i taka osoba pyta o podstawowe rzeczy - to jest jak najbardziej na miejscu, ale pytac o cos co jest dokladnie opisane w przepisie albo o cos co mozna sprawdzic samemu? Dla niektorych ludzi przepis powinien sie zaczynac od slow "wlaczyc myslenie, wylaczyc problemator"

3 komentarze:

  1. Kochana, to jest nic. Blogi kulinarne mają przepisy, więc logiczne jest, że ktoś, czegoś mógł nie zrozumieć, więc pyta. Czasem doświadczonej kucharce cycki opadają jak to czyta, ale każdy kiedyś zaczynał. Osobiście jestem przypadkiem beznadziejnym jeżeli chodzi o gotowanie, aż dziw, że moje dzieci jeszcze z głodu nie poumierały :) Ale nie o tym chciałam. Jak wszystkim moim czytelnikom wiadomo piszę na moim blogu powieść w odcinkach. Wszyscy o tym wiedzą, a nowych odwiedzających informuję o tym w "Dygresyjce". A zdarzają się przypadki komentarzy wyzywających mnie od kłamliwych szmat, bo wymyślam jakieś bzdury i się dowartościowuję, że takie przygody mam! Tu już wszystko opada, nie tylko cycki. Albo pytania ni z gruchy ni z pietruchy o trasy lotów linii lotniczych, że to nie prawda, że latają tam, a tam... Niektórzy nie mogą zrozumieć pojęcia "licentia poetica".
    A jakie maile czasem dostaję! Domorosłych krytyków nie tylko literatury Ci u nas dostatek...
    Moja sugestia: OLAĆ CIEPŁYM MOCZEM. I nie karmić trolla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Klepsydro, czytam czasem u Ciebie komentarze "demaskujace" Ciebie. I faktycznie nie wiadomo czy sie smiac cz plakac... To dokadnie tak jak jeden lekarz opowiadal ze jego pacjent musial isc do szpitala i koniecznie chcial by go skierowac do "Lesnej Gory" (bo sie naogladal "Na dobre i na zle" i wie dokladnie ze taki szpital tam jest)
      I ja ciagle czytajac rozne komentarze nie moge sie nadziwic...

      Usuń
    2. To się nazywa "czytanie ze zrozumieniem" ;)

      Usuń