środa, 29 maja 2013

Prawdziwa damska broń

U. się dziś rano zdenerwował na K. Twierdzi, że musiał ale K. jest odmiennego zdania ;)
K. więc tu się uśmiechnie, tu puści oczko...
U. się więc zdenerwował ostatecznie i przemówił:
- Wy kobiety macie taką szczególną broń, przy której żaden mężczyzna się nie może bronić!
- Yyy... to znaczy?
- No taki szczególny głos, szczególny wzrok, szczególny uśmiech, szczególne cycki...

poniedziałek, 27 maja 2013

Wizytacja

Średnio raz na rok spokój we wrocławskim mieszkaniu K. i U. burzy wizyta właścicielki. Pani W. mieszka na stałe w Niemczech, więc na co dzień za bardzo nie przeszkadza ale jak już przyjedzie to sprawia, że K. jej wizytę zapamiętuje na długo. Za pierwszym razem, niedługo po wprowadzce Pani W. przyjechała z wizytą wcześnie rano i wreczyła im chleb i sól. K. nieprzytomna, bo 2 h wcześniej wrócili z Niemiec, patrzyła na bochen chleba krojonego w foliowym worku i opakowanie soli z oczojebnym napisem 20% GRATIS!!! i nie bardzo wiedziała o co kaman. U. na szczęscie był bardziej przytomny i sytuację uratował.

Przy kolejnej wizycie K. na swoje nieszczęście była sama. Wparowała jej do domu Pani W. w towarzystwie męża i 2 dorosłych synów, którzy nie pytając K. o zdanie zajrzeli dosłownie w każdy kąt mieszkania, wleźli do sypialni, porobili zdjęcia (K. nadmienia, że wynajęli puste mieszkanie, które w całości, poza kuchnia i łazienką, sami wyposażali w meble i wszystko pozostałe). Na domiar złego Pani W. postanowiła obejrzeć ogród i w tym celu ubrała buty K. bez pytania! U. był zmuszony obiecać, że już nigdy nie zostawi K. samej podczas wizyty Pani W.

Dziś wypadła kolejna jej wizyta, przyjechała wraz z mężem i było całkiem miło.  U. słowa dotrzymał i poprzestawiał swoje plany żeby K. nie została znów sama. K. profilaktycznie pochowała wszystkie buty, które łatwo ubrać. Pani W. znów zapragneła zwiedzić ogród i gdy wszyscy wyszli z domu U. zapytał po kryjomu K. czy Pani W. ma na nogach znów jej buty. K spojrzała, potwierdziła ale tym razem raczej musiała ukrywać swoje rozbawienie. Dlaczego? Otóż owe buty były już do wyrzucenia, przeleżały całą zimę w ogrodzie i nie zostały wyrzucone przy tylko dlatego, że K. o nich zapomniała a w środku były pajęczyny i może nawet jakiś dziki lokator ;)

czwartek, 23 maja 2013

Dialogi z Młodszą

Dialogi z Młodszą:

- Młodsza, Ty wyglądasz dziś jak księżniczka
- Nie jestem księżniczką!
- A kim?
- Bobrem!
- ...


Innym razem Młodsza pokłóciła się z zaproszoną na Komunię dziewczynką. Dziewczynka pozazdrościła Młodszej kolorowych, pachnących długopisów i chciała jej zabrać. Młodsza jednak refleks ma i nie pozwoliła. Dziewczynka w odwecie rzuciła skakanką w Starszą nabijając jej przy tym guza. Wyszła afera, dziewczynka tupiąc nogami krzyczała że się nie przyzna.
Po całym zajściu Młodsza przyszła do K. i tak jej opowiada...
- No ja nie rozumiem jak można się tak zachowywać, no nie rozumiem... przecież ona ma już 5 lat! Jak moja koleżanka miała 5 lat to była grzeczna!

No tak, Młodsza ma już 6 lat, więc może mówić z takiej perspektywy ;)

poniedziałek, 20 maja 2013

Dzień dobry Panie Ksiądz ;)

K. podziwia U. za zdolność wychodzenia z największej nawet gafy. Niejeden raz coś palnął czy w urzędzie czy to w innej oficjlnej sytuacji tak, że K. się niemal zapadła pod ziemię a U. się uśmiechnął, zagadnął, zażartował i wyszedł na prostą. Tak jak ostatnio. Komunia Starszej. Jednym z zaproszonych gości był zaprzyjaźniony z rodziną Ksiądz. U. z polskim klerem za wiele doczynienia nie miał a jak to zwykle on koniecznie chciał porozmawiać :)
- Dzień dobry! - przywitał na wejście Księdza U.
- U. nie Dzień dobry tylko Szczęść Boże - poprawiła go K. 
- Oje, przepraszam nie wiedziałem, Pan się nie obraża... - tłumaczy się U.
- U.! do Księdza nie mówimy Pan, tylko Ksiądz - poprawia go znów K. 
- Oje, ok, bede pamietał - powiedział U. 

K. go odciągneła na strone i wyjaśniła jak się mówi i kiedy do Księdza. U. pojął w lot i by się mogło wydawać więcej wpadek nie będzie. I przez całą rozmowę nie było. Do czasu, kiedy Ksiądz musiał już wyjść. U. cos chciał dokończyć i mówi:

- A Pan Ksiądz wie...

A co Ksiądz na to? nic! stoicki spokój i zero obrazy, nawet opowiedział, że nie w każdym kraju do Księdza mówi się per Ksiądz. No ja nie wiem jak ten facet to robi... :)

środa, 8 maja 2013

Po ślubie...

Dziękujemy pięknie za życzenia :)
U. co prawda usłyszał że po ślubie kończy się wolność i wszelkie przyjemności, ale już się przekonał że to bujdy. Ponad tydzień po ślubie stwierdzam że za wiele to się nie zmieniło, poza noszeniem obrączki (U. swoją już zdążył znienawidzić i pyta każdego napotkanego żonatego faceta czy rzeczywiście nosi obrączkę ;) i tym, że już nie muszę się tłumaczyć czyją narzeczoną jestem, jeśli załatwiam jakies sprawy za U. ;)
U. ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu uznał, że musimy więcej czasu spędzać z ludźmi i częściej wychodzić, mamy też kupować więcej zdrowych rzeczy zamiast chipsów (których to organizm U. się domagał, bo przecież U. sam z siebie nigdy by po takie śmieci nie sięgnął ;). Uznał nawet, że musimy się wybrać do Poznania, gdzie ma kolegów ze studiów których by chciał odwiedzić (ten U. który liczy każdy kilometr bo jeżdżenia ma stanowczo za dużo)
Wczoraj wreszcie dojechaliśmy do Wrocławia, zajeżdżając przedtem na Prerię. Bo trzeba teraz umiejscowić akt małżeństwa, zrobić jego transkrypcję (cokolwiek to znaczy) a do tego to potrzeba więcej niż międzynarodowy akt małżeństwa tłumaczony na n-tą liczbę języków ;)
Poza tym postanowiłam zmienić pisownie imienia bo juz mi się nie chce wszystkich poprawiać i wprowadzać korekty, tudzież tłumaczyć, że to polskie imie a nie tureckie (wrrrr!!!!!). Czy się uda, zobaczymy niebawem.

A jutro w końcu rzucę się na ogród, który mimo późniejszej wiosny jednak zdążył nieco zarosnąć :) Nie wiem jeszcze co prawda jakim sposobem wytargam Trusię* z piwnicy bo waży więcej niż połowa mnie ale jak się baba zaprze to sposób znajdzie ;)

I tak paczę na tego U. i stwierdzam, że fajny z niego Mąż... :)





* Trusia - potocznie zwana kosiarką, K. wiedziała że koszenie trawnika przypadnie w udziale jej, więc tłumaczyła U. że potrzebuje czegoś "damskiego" ale nie koniecznie musi być różowe w kwiatki ;) Bardziej chodziło o coś lekkiego i prostego w obsłudze. U. jednak uznał, że ma być też piękna, no więc K. pocina po ogródku z wielką szaro-czerwoną dizajnerską spalinową kolumbryną ważącą nie wiadomo ile ale K. w pojedynkę nie uniesie. Nie ma to jak lans na trawniku :P




niedziela, 5 maja 2013

No i się wzięli...

Od niecałego tygodnia K. i U. są małżeństwem :)

Miała być fatalna pogoda z deszczem i 8 stopniami na plusie a było całkiem ciepło i bez deszczu. Wg domniemywań K. slub miał potrwać max 10 min (bo ile można podpisywać papiery i zakładać obrączki?), tymczasem Burmistrz przygotował bardzo ładne przemówienie, które było tłumaczone na język polski przez jednego z gości (nie za bardzo zadowolonego ze swojej roli ale wypadł naprawdę profesjonalnie). Bratanice U. również miały swoje ważne role: Starsza zaoferowała się, że zaśpiewa Psalm, Młodsza podawała  obrączki :) (Starsza poza tym pilnowała aby ciocia K. wyszła za właściwego wujka bo świadek śmiał zażartować, że to on a nie wujek U. weźmie ślub z K. ;) Po całej uroczystości były życzenia, toast (również przygotowany przez Urząd) chwila rozmowy, z której K. i. U. się zgrabnie wymknęli, żeby pognać do restauracji i dopilnować ostatnich rzeczy, zanim przyjadą goście. W restauracji kolejne zdziwienie bo Nowożeńcy spodziewali się zwyczajnie nakrytego stołu tyle że dużego na 21 osób. Zastali pięknie udekorowany stół, porozkładane menu wydrukowane specjalnie na tę uroczystość oraz bardzo profesjonalną i sympatyczną załogę restauracji.
Całe przyjęcie również było udane, wszyscy goście stawili się w komplecie (K. przewidywała, że ktoś w ostatniej chwili odmówi bo np choroba dzieci czy coś). Było naprawde miło, sympatycznie i właściwie to fajniej niż K. sobie wyobrażała :)
U. powtarza, że ma już swoją żoneczke ;) K. dostała w pakiecie aż 2 teściowe (spróbuje to przeżyć, zwłaszcza, że ta pierwsza aż tak szczęśliwa nie jest ;) Przyszłe dzieci zostaną wyposażone aż w 5 dziadków i 3 pradziadków.
K. pozostaje teraz do ogarnięcia bajzel z dokumentami i meldunkami (obecnie K. jest zameldowana na stale jednoczesnie i w Polsce i w Niemczech - tak być jednocześnie musi i nie może. Luz.)

Taką książkę otrzymują nowożeńcy na ślubie w Niemczech. Do niej wpinane są wszelkie akty  małżeństwa, urodzin  i innych wydarzeń jakie dotyczą nowej rodziny.