poniedziałek, 27 maja 2013

Wizytacja

Średnio raz na rok spokój we wrocławskim mieszkaniu K. i U. burzy wizyta właścicielki. Pani W. mieszka na stałe w Niemczech, więc na co dzień za bardzo nie przeszkadza ale jak już przyjedzie to sprawia, że K. jej wizytę zapamiętuje na długo. Za pierwszym razem, niedługo po wprowadzce Pani W. przyjechała z wizytą wcześnie rano i wreczyła im chleb i sól. K. nieprzytomna, bo 2 h wcześniej wrócili z Niemiec, patrzyła na bochen chleba krojonego w foliowym worku i opakowanie soli z oczojebnym napisem 20% GRATIS!!! i nie bardzo wiedziała o co kaman. U. na szczęscie był bardziej przytomny i sytuację uratował.

Przy kolejnej wizycie K. na swoje nieszczęście była sama. Wparowała jej do domu Pani W. w towarzystwie męża i 2 dorosłych synów, którzy nie pytając K. o zdanie zajrzeli dosłownie w każdy kąt mieszkania, wleźli do sypialni, porobili zdjęcia (K. nadmienia, że wynajęli puste mieszkanie, które w całości, poza kuchnia i łazienką, sami wyposażali w meble i wszystko pozostałe). Na domiar złego Pani W. postanowiła obejrzeć ogród i w tym celu ubrała buty K. bez pytania! U. był zmuszony obiecać, że już nigdy nie zostawi K. samej podczas wizyty Pani W.

Dziś wypadła kolejna jej wizyta, przyjechała wraz z mężem i było całkiem miło.  U. słowa dotrzymał i poprzestawiał swoje plany żeby K. nie została znów sama. K. profilaktycznie pochowała wszystkie buty, które łatwo ubrać. Pani W. znów zapragneła zwiedzić ogród i gdy wszyscy wyszli z domu U. zapytał po kryjomu K. czy Pani W. ma na nogach znów jej buty. K spojrzała, potwierdziła ale tym razem raczej musiała ukrywać swoje rozbawienie. Dlaczego? Otóż owe buty były już do wyrzucenia, przeleżały całą zimę w ogrodzie i nie zostały wyrzucone przy tylko dlatego, że K. o nich zapomniała a w środku były pajęczyny i może nawet jakiś dziki lokator ;)

3 komentarze: