środa, 8 maja 2013

Po ślubie...

Dziękujemy pięknie za życzenia :)
U. co prawda usłyszał że po ślubie kończy się wolność i wszelkie przyjemności, ale już się przekonał że to bujdy. Ponad tydzień po ślubie stwierdzam że za wiele to się nie zmieniło, poza noszeniem obrączki (U. swoją już zdążył znienawidzić i pyta każdego napotkanego żonatego faceta czy rzeczywiście nosi obrączkę ;) i tym, że już nie muszę się tłumaczyć czyją narzeczoną jestem, jeśli załatwiam jakies sprawy za U. ;)
U. ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu uznał, że musimy więcej czasu spędzać z ludźmi i częściej wychodzić, mamy też kupować więcej zdrowych rzeczy zamiast chipsów (których to organizm U. się domagał, bo przecież U. sam z siebie nigdy by po takie śmieci nie sięgnął ;). Uznał nawet, że musimy się wybrać do Poznania, gdzie ma kolegów ze studiów których by chciał odwiedzić (ten U. który liczy każdy kilometr bo jeżdżenia ma stanowczo za dużo)
Wczoraj wreszcie dojechaliśmy do Wrocławia, zajeżdżając przedtem na Prerię. Bo trzeba teraz umiejscowić akt małżeństwa, zrobić jego transkrypcję (cokolwiek to znaczy) a do tego to potrzeba więcej niż międzynarodowy akt małżeństwa tłumaczony na n-tą liczbę języków ;)
Poza tym postanowiłam zmienić pisownie imienia bo juz mi się nie chce wszystkich poprawiać i wprowadzać korekty, tudzież tłumaczyć, że to polskie imie a nie tureckie (wrrrr!!!!!). Czy się uda, zobaczymy niebawem.

A jutro w końcu rzucę się na ogród, który mimo późniejszej wiosny jednak zdążył nieco zarosnąć :) Nie wiem jeszcze co prawda jakim sposobem wytargam Trusię* z piwnicy bo waży więcej niż połowa mnie ale jak się baba zaprze to sposób znajdzie ;)

I tak paczę na tego U. i stwierdzam, że fajny z niego Mąż... :)





* Trusia - potocznie zwana kosiarką, K. wiedziała że koszenie trawnika przypadnie w udziale jej, więc tłumaczyła U. że potrzebuje czegoś "damskiego" ale nie koniecznie musi być różowe w kwiatki ;) Bardziej chodziło o coś lekkiego i prostego w obsłudze. U. jednak uznał, że ma być też piękna, no więc K. pocina po ogródku z wielką szaro-czerwoną dizajnerską spalinową kolumbryną ważącą nie wiadomo ile ale K. w pojedynkę nie uniesie. Nie ma to jak lans na trawniku :P




4 komentarze:

  1. Może wcześniej nie chciał spotykać się z kolegami, bo się bał, że któryś Cię odbije ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale sam, beze mnie też nie chciał wychodzic :) Po ślubie mi musiał obiecać że poza pracą znajdzie też czas na przyjemności.

      Usuń
  2. Najserdeczniejsze życzenia:)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego na tej nowej drodze życia, żebyście mieli częściej z górki, niż pod górkę i żeby to nie była polska droga, pełna dziur i wybojów, ale prosta i piękna, jak niemiecka autostrada :-)

    OdpowiedzUsuń