czwartek, 27 grudnia 2012

Kuchenne przypadki

K. knuła coś w kuchni... suche bułki w bułkę tartą zamieniała... Kroiła właśnie bułki na części mieszczące się do maszyny (a duży nóż wziąć musiała bo i bułki twarde) kiedy to nóż się nieco omsknął (jak zwykle) i przejechał K. po palcu. Tak całkiem konkretnie... K. kląć nie zaczęła bo na widok krwi zwykła tracić przytomność, chwiejnym krokiem więc doczłapała do U. który właśnie szkolenie on-line prowadził (znaczy że się bardzo nie w porę nóż omsknął)
- U. czy Ty bardzo intensywnie to szkolenie prowadzisz? - zapytała blada K. 
- A co jest? - zapytał U. po czym spojrzał na nienaturalnie czerwone ręce K. - A czemu robisz takie głupoty? - podsumował i poszedł do apteczki po plastry
- U. słabo mi... 
- A daj spokój! nie umierasz! - odpowiedział U. tonem nie znoszącym sprzeciwu i zrobił porządek z ręką K. 

K. słysząc te słowa, mdleć teatralnie nie śmiała... oprzytomniała natychmiast i o pokrojenie reszty bułek poprosiła mamę U. 


Cóż... wszak kot ma 7 żyć a K. ma 10 palców...


niedziela, 23 grudnia 2012

Stara K. ;)

Przygotowania do Świąt idą pełną parą. K. sama nie wie ile ciast i ciasteczek już upiekła (jutro policzy jak zobaczy wszystkie razem) i po raz pierwszy w życiu stwierdziła, że znudziło jej się już to pieczenie ;). Wieczorem K. padła zmęczona na łóżko (ale tylko na chwile bo następne coś w piekarniku). U. spojrzał na te zwłoki i przemówił:
- moja Stara K., moja kochana Stara K.
K. wyregulowała słuch by upewnić się, że słyszy to, co słyszy...

- że jaka? - spytała z niedowierzaniem K.
- no Stara! nie czekaj... Star to z angielskiego o! Gwiazda miało być!

Niby się wytłumaczył... ale... gwiazda??? kontekstu się K. już nie dopaczyła ;)


środa, 12 grudnia 2012

Szaleństwa Pani B.

Pani B. po ostatniej awanturze o brudne okna ładne parę miesięcy temu doznała remisji i od tamtego czasu jest miła szalenie. Ba! raz nawet, kiedy upiekła ciasto przyniosła kawałek K. Wraz z opadami śniegu pojawił się jednak problem... otóż wypada odśnieżyć obejście. I nie wypada by Pani B. męczyła się z tym sama ale pomóc jej nie sposób... Dlaczego?
K. chora, U.  ma problem z kręgosłupem i tez nie za bardzo może, tak więc wcześnie rano zerwała się z łóżka mama U. (która przyjechała do Polski trochę odpocząć) i odśnieżyła obejście. K. i U. wstali  i ujrzeli Panią B... odśnieżającą ścieżki i chodnik... te same które jakieś 40 minut wcześniej odśnieżyła mama U. Nie, nie spadły w tym czasie hałdy śniegu. Po prostu Pani B. uznaje, że jesli ona czegoś nie zrobiła to nie zostało zrobione. Wcześniej K. czasem (o ile udało jej się trafić na śmieci na chodniku) pozamiatała obejście, jednak jakieś pół godziny później Pani B. chwytała za miotłe i sprzątała ponownie... K. więc zaniechała wyścigu do miotły bo sprowadzałoby się to do ciągłego warowania przy oknie i czekania aż spadnie jakiś listek albo płatek śniegu, po czym musiałaby się rzucić do miotły aby tylko ubiec Panią B. która i tak by chwile później zeszła pozamiatać. K. się zastanawia kiedy z U. usłyszą, że wszystko wokoło musi robić Pani B. a młodzi K. i U. nawet nie ruszą palcem. Hmm może w takim razie K. powinna umyć swoje okna?

sobota, 8 grudnia 2012

Szczerości Starszej...

Dziś rano na chwile wpadł z wizytą brat U. razem ze Starszą. Dość nieoczekiwana wizyta była, a K. jeszcze w łóżku bo się rozchorowała.  K. poszła więc szybko pod prysznic, ubrała się i spięła włosy całkiem byle jak. Starsza spojrzała na K. i podsumowała jej wygląd:
- O, ciocia, jak ty ładnie wyglądasz! w końcu się uczesałaś!

Zdaniem K. to co miała na głowie to było właśnie nieuczesanie tylko włosy związane tak by... nie straszyły... 

piątek, 7 grudnia 2012

Obrączki

K. i U. postanowili dziś wybrać obrączki. K. myślała, że jak wejdą do jubilera, to rzucą okiem na wszystkie dostępne, powiedzą "O, te" po czym zmierzą i zamówią...
Tymczasem, gdy jedna obrączka pasowała na K. to druga na U. była za cienka, źle leżąca jakaś... i odwrotnie... Te natomiast które bardzo podobały się im w katalogu, na żywo okazały się równie ładne, ta dla U. była idealna, niestety ta dla K. okazała się jakaś toporna i mało kobieca... Zwiedzili ostatecznie 2 sklepy. W obydwóch zatrzęsienie obrączek matowionych, które to najbardziej podobały się K i U. Jednak uczciwy sprzedawca przestrzegł, że te matowione, z biegiem czasu się przecierają, obrączki wtedy trzeba oddać do odświeżenia a za każdym odświeżeniem kruszca ubywa... Nie lada problem bo obrączki przecież mają służyć całe życie...

Stąd pytanie K. do tych juz zaśubionych:
Nosicie matowe obrączki? Jak się sprawują? A może jakiś inny kruszec niż złoto tudzież białe złoto? Możecie coś odradzić lub polecić?