poniedziałek, 4 lutego 2013

Wiadomości z frontu

K. spojrzała na datę ostatniego posta i uznała że tak być nie może. Nadrabia więc w te pędy zaległości i na swoje usprawiedliwienie ma informacje, że nad czymś akurat pracuje i pochwali się efektami jak będzie czym ;)
Minął niemal miesiąc od kiedy K. i U. przyjechali do bawarskiej wioski. K. się ciągle naraża U. bo używa zwrotów "u Ciebie w łazience" tudzież "Twój piekarnik" a U. z bardzo groźną miną poprawia ją i mówi "u NAS w łazience". Cóż poradzić dla K. domem jest mieszkanie we Wrocławiu (jak i sam Wrocław) a dla U. tenże właśnie w bawarskiej wiosce. U. robi co może by ten stan zmienić i by K. czuła się w bawarskiej wiosce jak w domu lecz niemożliwe to do wykonania z dnia na dzień. Najbliższa przyszłość zapowiada się częściej w Bawarii a rzadziej w Polsce, co K. się średnio uśmiecha ale cóż poradzić... K. miała wybór: zostać we Wrocławiu i widzieć U. raz na ruski rok, lub przestawić się na bardziej mobilny tryb życia po to by móc spędzać z U. codziennie czas. Wybrała to drugie. Nie żałuje acz troche brakuje jej Wrocławia.

Po około trzech tygodniach pobytu w bawarskiej wiosce K. udało się... wyrzucić śmieci po raz pierwszy.
Czemu tak prozaiczna czynność sprawiła tyle problemów?
Bo tu wynoszeniem śmieci zajmowała się od zawsze mama U. K. ten stan rzeczy do gustu nie przypadł bo niby z jakiej racji o 50 lat starsza kobieta ma latać ze śmieciami Młodych.
Tak więc K. niczego nie podejrzewając wzięła worek ze śmieciami i zeszła na dół celem wyrzucenia. Na etapie parteru napadła ją jednak mama U. i odebrała śmieci chowając je w swojej kuchni coś tam tłumacząc. Ok... może dziś jest jakiś dzien niewynoszenia śmieci czy cuś... K. wzruszyła ramionami i wróciła na górę.
Następnym razem śmieci znów zostały odebrane K. choć tym razem K. stawiała lekki opór. Bo śnieg spadł i wyjść nie można. (?)
Nie inaczej było za kolejnym razem... K. uznała, że sukcesem będzie złapanie klamki od drzwi wejściowych i jednoczesne trzymanie worka ze śmieciami w drugiej... Potem powinno pójść łatwiej. K. pomyślała że może pod osłoną nocy...
Kiedy już któregoś dnia znalazła się na dworze (w butach U. bo łatwiej założyć) dzierżąc w garści śmieciowy worek, zaczęła się rozglądać za stosownym pojemnikiem (pytać mamy U. o lokalizacje tegoż nie chciała bo skończyłoby się jak zwykle). Wioska... znaczy się każdy dom ma swój kubeł... ale gdzie? szurając, za dużymi butami U. wypełzła na ulicę, kubłów śmieciowych ni widu, ni słychu... i to nawet pół. Okazały się być bardzo skutecznie ukryte w murkach przy podjazdach...
Wałęsająca się koło domu K. z worem śmieci i w o wiele za dużych butach musiała wyglądać nadzwyczaj ciekawie...




1 komentarz:

  1. No jesteś wreszcie:) Już myślałam,że U wywiózł Cię do Afryki i w szałasie trzyma...nie pytaj po co?;))

    OdpowiedzUsuń