poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wsi spokojna...

- Kochanie, ja już widzę, że to za daleko - kręci nosem U.
- Oj... bo oddałeś kierownicę żonie i się nudzisz na siedzeniu pasażera. My ledwie wyjechaliśmy z Wrocławia przecież - tłumaczy K. i twardo jedzie dalej
- No właśnie! nie ma jeszcze połowy drogi a już tu bym nie chciał mieszkać, bo za daleko od Wrocław... - obstaje U. przy swoim, K. twardo trzyma nogę na gazie i ani myśli się rozglądać za miejscem  do zawracania.
- Musimy przynajmniej zobaczyć tą działkę - upiera się K.
- No dobrze ale mówie Ci, że nic z tego nie będzie - zgadza się z rezygnacją U.

Jakiś czas później  K. i U. dojechali na miejsce. K. zatrzymała auto na środku leśnej drogi (bo i nie wyglądało na to, by tą drogą cokolwiek chciało jeździć) i wysiadła. Podreptała w głąb łąki. Od razu ją powalił śpiew ptaków, całe mnóstwo motyli i ten sielski spokój, którego próżno szukać w mieście. U. w tym czasie wykorzystał sytuacje, myknął na fotel kierowcy i zawrócił gdzieś w lesie.

- Kochanie chodź, wracamy! - krzyknął do K.

K. podeszła do samochodu, otworzyła drzwi kierowcy i zrobiła najbardziej stanowczą minę jaką umiała...
- Wysiadaj z auta! - zarządziła K.
- No, kochanie, nie mamy czas! - broni się U. spoglądając na zegarek
- To nie potrwa długo! - obstaje przy swoim K. i każe za sobą iść.

- No, naprawdę ładnie tu... - przyznał U. zasuwając za K. po trawie do kolan - daleko trochę ale w sumie ładnie...
- No! W końcu! - pomyślała K.

2 dni później U. opowiadał wszystkim, że znalazł piękną, wielką działkę pod dom, w innym świecie, gdzie zamiast ruchu ulicznego, słychać ptaki, zamiast gołębi latają motyle, no i chodząc trzeba uważać na żaby... a sama działka jest tuż pod lasem. W miejscowości, której nie ma na niektórych mapach, gps dolatuje najwyżej do pobliskiego kościoła, dzieci na widok samochodu wybiegają z domów z krzykiem "coś jeedzieeee!!", psy są zdziwione, że muszą ruszyć tyłek ze środka drogi a przy trochę obskubanych, starych domach w ogródkach ogrodzonych zwykłymi acz zadbanymi sztachetami, rosną w równych, wypielonych rządkach rozmaite warzywa. Wioska ewidentnie stara ale każdy dba o swoje obejście jak tylko może.
K. i U. niejedną godzinę przegadali przy płocie z przyszłymi sąsiadami, stwierdzając, że są to ludzie bardzo przyjaźnie nastawieni i otwarci. Nie inaczej było w każdym urzędzie do jakiego trafili. Tam urzędnik ma czas, by pomóc, podpowiedzieć, udzielić informacji albo załatwić sprawę od ręki, mimo tego, że zwykły czas oczekiwania, to 2 dni.

To jakiś inny świat i właśnie tam K. i U. znaleźli swój azyl, który od dziś należy do nich :)



4 komentarze:

  1. Piękne! Gratuluję! Oby zawsze tak było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) No pięknie jest ale nie zapominajmy że to Polska ;) O tym w następnym wpisie :)

      Usuń
  2. pieknie:-) nie wiedzialam, ze w koncu przeprowadzacie sie do polski:-)

    lylowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ zazdrość! Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń