wtorek, 12 sierpnia 2014

Z pamiętnika młodego kierowcy...

Jakiś czas temu K. zdała prawo jazdy. Potem juz tak różowo nie było z jeżdżeniem bo auto U. za duże, bo zima i slisko, bo furiaci na drogach, więc K. jeździła wtedy, gdy nie znalazła wystarczającej liczby wymówek. Potem K. dostała od U. małe śliczne autko, którym też nie bardzo chciała jeździć bo zbyt nowe a K. pewnie za pierwszym zakrętem spotka armagedon drogowy i Up! już taki piękny nie będzie... Tak więc do wczoraj konsekwentnie odmawiała jazdy bez towarzystwa U. (bo co by zrobiła gdyby ją jakis TIR chciał pożreć?) Nagle okazało się, że U. więcej czasu będzie spędzał w Niemczech i K. albo się przeprosi z Up! albo bedzie pomykać MPK (a przecież MPK to ZŁOOOO)
Przewrociła więc oczami, powiedziała "no dopsz" odgarneła z Up! pajeczyny i ruszyła do biura. Dojechała! Up też! Ten sukces sprawił, że dnia nastepnego też wsiadła w auto ale tu już tak pieknie nie było.
W drodze do biura jakaś rozpadająca sie staruszka w autku za nią, obtrąbiła soczyście K. bo ta miała czelność zastosować się do zasady "nie wjeżdżaj na skrzyżowanie, jeśli nie możesz go opuścić" a babulinka chciała pruć przed siebie.
W drodze powrotnej natomiast K. zasuwając sobie radośnie, widzi po swojej lewej auto właczające się do ruchu w kierunku przeciwnym. Kiedy K. była już na wysokości tegoż auta, widzi, że ów auto ewidentnie będzie przekraczać podwójną ciągłą i wjeżdzać na pas którym jedzie K. z zamiarem jazdy pod prąd. Juz chciała delikwenta zbesztać, gdy zobaczyła, że nie ma kogo, bo autko jedzie sobie beztrosko bez kierowcy... Przyspieszyła mocno  i chyba tylko cudem nie oberwała samochodem widmo w tył auta. Staneła na światłach jako pierwsza w kolejce, mając cholerne szczęście, że nikt przed nią nie jechał i już chciała powiedzieć "ufff!!!". Nie zdążyła, bo z lewej skrecił wielki przegubowy autobus, a jego kierowca widząc stojace w poprzek pasa auto, stanął przodem do K. na jej pasie. Mina kierowcy autobusu sugerowała iż K. powinna wysiąść, wziąść Up! na plecy i się ewakuować biegusiem. K. sprawdziła w schowku, czy ma kartkę i długopis bo skoro już tak sobie stoją twarzą w twarz, to może by pograli w jakieś kalambury czy cuś... Ostatecznie kierowca autobusu wykręcił na swój pas, dla K. zapaliło się zielone i mogłaby opuścić to zgromadzenie, ale nie... bo reszta kierowców próbująca skręcić w ulicę z której wyjeżdżała K. ustawili się pięknie jeden za drugim przez całe wielkie skrzyżowanie, blokując K. na amen możliwość skrętu w lewo. (jak i przejazdu w dwóch kierunkach wszystkim innym) I tak stali sobie, z zapałem na siebie trąbiąc, dopóki nie znalazł się kierowca auta widmo...

K. się zastanawia jakie przygody spotkają ją jutro na tych 4 kilometrach ;)

4 komentarze:

  1. Hahahah :D wiesz, mi kiedyś służbowe auto spod sklepu odjechało :P
    jakbyś widziała moją minę! Stoję spokojnie w sklepie (na szczęście drzwi szklane), patrzę patrzę i widzę przesuwające się powoli za drzwiami auto... jak wyskoczyłam z tego sklepu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja już wolę własne nogi, a kiedy się nie da, to komunikacją miejską.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja normalnie wczesniej tez, ale jak juz sie zrobi prawko, wyda kupe kasy i poswieci wiele godzin, to potem bez sensu z niego nie korzystać.

      Usuń