poniedziałek, 18 marca 2013

Nie zawsze wesoło...

K. na blogu zwykle pisze o tych pozytywnych, tudzież zabawnych aspektach związanych z U. Ale czy K. rzeczywiście ma z U. tylko sielankę? Oczywiście, że nie! Bywa, że się pokłócą, albo jedno na drugie się zdenerwuje. U. pośród wielu zalet ma też wady (tak samo zresztą jak K.). Bywa też tak, że K. zostanie wytrącona z równowagi za sprawą U. na 3 dni...
Bo taki U. się na przykład kiepsko czuje i lekarz każe mu jechać na dyżur do szpitala by sprawdzić o co chodzi. Wieczorem  K. dzwoniąc do U. dowiaduje się, że ten wprawdzie pojechał tylko na badania ale "na wszelki wypadek" go zatrzymają w szpitalu. Rano podejrzenia padają na zapalenie opon mózgowych...

K. oczywiście we Wrocławiu (800 km od U.) i oczywiście histeria bo w przypadku U. taka choroba mogłaby się nie skończyć najlepiej. Oczywiście tego dnia ma rozmowę kwalifikacyjną, oczywiście rozważa, czy wogóle na nią iść i dzwoni do U. średnio co pół godziny (dzwoniłaby częściej ale chory musi przecież odpoczywać!) a gdy ten nie odbiera (bo np jest u niego lekarz) to  K. oczywiście ma przed oczami obraz majaczącego i półprzytomnego U. otoczonego bandą białych fartuchów.

K. ostatecznie decyduje, że na rozmowę pójdzie bo na godzinę przed, to nie wypada odwoływać ale nieszczególnie się do niej przyłoży. Poszła więc, na miejscu się okazało, że z rozmowy nici - ich bardziej interesują umiejętności K. więc wręczyli jej 8-kartkowy test kompetencji i oznajmili, że za 2h wrócą i sprawdzą jak jej poszło. Tak więc wyklinając wszystkich pod nosem (bądź co bądź głowy do tego nie miała akurat i nikt jej nie uprzedził o tym, że nie będzie to normalna rozmowa) przez bite 2h K. obliczała zyski z lokat, tworzyła przypadki testowe, konstruowała zapytania SQL... i by zapewne sobie poszła przed czasem ale rzecz się działa w centrali banku i wszystkie drzwi się otwierały za pomocą karty magnetycznej której to K. nie posiadała (takie nowoczesne wariatkowo - klamki były ale do otwarcia drzwi to za mało!). Ah! K. nie wspomniała, że ów rekrutacja dotyczyła projektu trwającego... MIESIĄC czasu...

2 dni później K. jest już w bawarskiej wiosce,  U. wychodzi ze szpitala - okazuje się, że to  była  "tylko" reakcja na leki, więc skończyło się na strachu i nakazie odpoczynku przez kilka dni.

Wieczorem K. coś tam knuje w kuchni, U. siedzi przed TV i programuje nagrywanie filmów. K. się odwraca, patrzy na U. klikającego pilotem (to klikanie zawsze doprowadzało ją do szału) i ku swojemu zdumieniu cieszy się, że ów klikanie znowu słyszy. A ten cały Wrocław, te wszystkie szpitale to jakby się przyśniły...




2 komentarze:

  1. Kurka! Ale mnie nastraszyłaś, już się bałam, że z U. ciężko jest! Pozdrów go ode mnie i uważaj na niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tez stracha napędził, na szczęście tylko na strachu się skonczyło.

      Usuń